czwartek, 3 października 2013

Dylemat nr 1- ODCHUDZANIE PO PORODZIE

Dziecko nakarmione i obecnie pełza po kanapie obok mnie. Mąż wrócił z pracy i wykończony umysłowo poszedł z psem na spacer żeby odetchnąć. Obiad jakiś w lodówce stoi (wczorajszy). Mam chwilę ...

Mam chwilę co by opisać Dylemat nr 1 Młodej Mamy. Jest to dylemat na pewno nie każdej, ale pewnie dużej części młodych mam ...

Odchudzanie po ciąży!

Nie zrozumcie mnie źle... Nie jest to coś co nam jako matkom spędza sen z powiek. Wiem o tym.
Nie jest to coś co mi jako matce spędza sen z powiek.
Ale jako kobiecie... to co innego... Jako kobieta nie mogę już patrzeć na ten "nawis skórno tłuszczowy" na moim brzuchu. No masakra...

Dodatkowo, u mnie jest to... no... problem większej wagi.
Ja zachodząc w ciążę ważyłam ponad 90 kg. W ciąży przytyłam 18 kg, z czego 2 tygodnie po porodzie zostało mi 5 kg. Dziś ważę 99 kg. Mam 172 cm wzrostu.
Czyli: jestem duża, jestem gruba, dużo mam do zrzucenia.
Nie zawsze byłam gruba. Ba! Były czasy gdy byłam szczuplutka i śliczniutka. Ostatnio 3 lata temu. Od tamtej pory tylko tyłam.

Wiadomo jednak, że kobieta naładowana emocjami po przyjściu na świat dziecka nie myśli o odchudzaniu, myśli raczej o zdrowej diecie ale nie o jakieś dzikiej walce o zrzucenie kilogramów.

Wiadomo, w grę wchodzi kilka aspektów:
- po pierwsze laktacja która może nie być zadowalająca podczas diety odchudzającej i która wymaga dostarczania organizmowi składników odżywczych w zbilansowany sposób
- po drugie kondycja zdrowotna i fizyczna oraz samopoczucie po porodzie, lub- co gorsza- po cesarskim cięciu
- czas: czyli coś czego brakuje większości młodych mam (czas na aktywność fizyczną, czas na przygotowywanie zdrowych posiłków)

Aktywność fizyczna po cesarskim cięciu to akurat coś, co przerabiałam na sobie (Olka urodziła się przez cc). W internecie wyczytałam, że w takim przypadku aktywność fizyczna jest zakazana przez około 6 m-cy.
Tymczasem na pierwszej wizycie u ginekologa (około 8 tyg. po porodzie) dowiedziałam się, że jednak mogę ćwiczyć. Moja blizna i cięcie na macicy goiły się ekspresowo więc lekarka ze spokojem zezwoliła mi na chodzenia na basen i inną lekką aerobową aktywność fizyczną.  Być może po prostu ważąc ryzyko oceniła, iż moja nadwaga stwarza większe zagrożenie niż rozejście się cięcia :-) Wyraźnie zaznaczyła że po cesarskim cięciu należy bezwzględnie unikać pozostawania w pozycji kucnej!

Wiele osób uważa być może, że myśli o odchudzaniu zaraz po porodzie są płytkie i trywialne. Moim zdaniem nie są. Mama ma prawo myśleć o sobie, ma prawo chcieć czuć się pięknie i być zadowoloną z siebie. Najszczęśliwsze będzie dziecko, które będzie miało szczęśliwą mamę!

Ja wstępnie planowałam po porodzie żywić się według wskazań dietetyka. Strasznie chciałam karmić Olę wyłącznie  piersią, jednak z przyczyn które opiszę kiedy indziej nie wyszło dokładnie tak jak planowałam. Wiedziałam więc, biorąc dodatkowo pod uwagę moje problemy z laktacją, że nie mogę zacząć żadnej restrykcyjnej diety. Myślałam, że być może dietetyk znajdzie jakiś złoty środek pomiędzy moimi dylematami. Z mojego spotkania z dietetykiem nic nie wyszło :-( W sumie sama nie wiem czemu? Trochę z lenistwa, trochę z powodu małej mobilności (mieszkam "pod miastem" a nie mam prawa jazdy, za to mam małe dziecko 24h/ dobę). Dodatkowo cały czas krążyło mi po głowie, że może jednak poradzę sobie bez dietetyka. No nie poradziłam sobie...


Odchudzanie po porodzie niesie ze sobą wiele ryzyk... Mama mojej koleżanki zaczęła się odchudzać bezpośrednio po porodzie, pewnie jeszcze karmiła wtedy piersią. Włosy zaczęły jej wychodzić garściami... Nigdy nie odrosły jakoś przyzwoicie i stały się jej kompleksem, takim samym jak tusza... To jednak były lata 80. Dziś mamy o wiele większą powszechną wiedzę o dietetyce i o wiele lepsze możliwości suplementacji witamin i minerałów.

Podsumowując: uważam, że jeżeli kobieta ma silną potrzebę rozpoczęcia zrzucania nadprogramowych kilogramów zaraz po porodzie to niech robi to. Trzeba jednak znać ryzyko i hamować swoje zapędy do idiotycznych diet 200 kcal, diet jajecznych, diet grejpfrutowych i innych takich. Najważniejszy jest duet- szczęśliwa mama i szczęśliwe dziecko.

Ja, abstrahując od planów spotkania się z dietetykiem, zaraz po porodzie próbowałam pilnować zdrowej zbilansowanej  diety. Jako, że po cc nakazano mi uważać na wzdęcia i zaparcia, a ja i tak miałam problemy z zaparciami w ciąży i po porodzie też, to jadłam wtedy chude zupy jarzynowe plus drób. No ale... w pierwszych tygodniach po porodzie miałam trudny okres (napiszę o tym kiedy indziej), nudziło mi się w domu i ... wpieprzałam słodycze... uhhh...
Gdy ginekolog pozwoliła mi na aktywność fizyczną zaczęłam chodzić na basen bardzo często i żeby nie marnować efektów ćwiczeń pilnowałam diety. To był lipiec. Po miesiącu takich ćwiczeń, pilnowania diety plus regularnych spacerów z wózkiem... przytyłam 0,2 kilograma! No masakra!

Potem był wyjazd na wakacje. Jakoś bez tragedii, ale dietą nie można tego było nazwać. Codziennie rybka, gdy się dało to z grilla lub z pieca (bez panierki), ale nie zawsze się dało. Za to zawsze bez frytek! No ale lodów dużo...za to gofr tylko raz!
Potem wróciliśmy do domu i znów był słodyczowy szał...

Ostatnio jest już lepiej, chyba po tylu miesiącach słodyczowego szaleństwa już mi się znudziło... Eeee, nieprawda- nigdy mi się nie znudzi. Jedno co może w końcu, po wielu latach tycia i chudnięcia uda mi się wyuczyć się pewnych zdrowych nawyków żywieniowych.  Bo na bank nie wejdą mi one naturalnie w krew, przestałam się ostatnio łudzić co do tego... Co najwyżej mogę się wyuczyć, pilnować się codziennie jak swój własny strażnik więzienny...

Moje wielkie siodło (zad znaczy się) i ja wracamy niedługo do pracy po urlopie macierzyńskim. Fajnie byłoby wrócić do pracy trochę szczuplejszą...

Dlatego postanowiłam, że czas zacząć się odchudzać.Tak już bardziej serio...
Wiem, że przypłacę to utratą pokarmu lub znacznym zmniejszeniem jego ilości. Trudno. Ola ma już 5 miesięcy, z podawaniem jej pokarmów stałych chciałam się wstrzymać do ukończenia przez małą 6-go miesiąca. Nie jestem zwolennikiem wprowadzania pokarmów stałych wcześniej. Ale kilka dni temu zauważyłam, że apetyt Oli się zmienia. Zaczęła jeść strasznie dużo,szczególnie na wieczór pije bardzo bardzo dużo mieszanki (od miesiąca nie karmię już jej w nocy). Zawsze apetyt jej rósł w okresie skoków rozwojowych, ale teraz nie jesteśmy ani przed ani w takcie żadnego skoku rozwojowego. Obserwuję Olkę i mam wrażenie że jest już coraz bardziej gotowa na pokarmy stałe- np. jest bardzo zainteresowana gdy rodzice coś jedzą :-) Wolałabym chyba żeby zaczęła już jeść te bardziej sycące kaszki i kleiki (które w końcu też są na mleku modyfikowanym) zamiast pochłaniać takie ogromne  ilości czystej mieszanki. Tak więc niedługo jej jadłospis się zmieni, więc i mój pokarm nie będzie tak istotny i potrzebny w takiej ilości.
Trudno.
Gdybym karmiła Olkę tylko piersią i miałabym dużo pokarmu (tak jak już pisałam- do tematu laktacji jeszcze wrócę) i gdybym nie ważyła prawie 100 kg to oczywiście postąpiłabym inaczej. A w takiej sytuacji, trudno.
Czas zacząć tę grę. Mój tłuszczu- strzeż się!

Wielkie otwarcie!

Witam,

Post nr 1, pierwszy, świeży i zupełnie nowy ;-)

Czas rozdziewiczyć bloga!

Witam, wszystkich którzy mają ochotę poczytywać moje wypociny.
Co o mnie?
Jestem młodą, niedoświadczoną Mamą. Pierwsze (i na razie jedyne) dziecko urodziłam w maju 2013 r. Stając się Matką mało wiedziałam o dzieciach- o opiece nad nimi, o wychowywaniu dzieci itp. Nie miałam młodszego rodzeństwa ani kuzynów, którymi mogłabym się opiekować i poznawać arkana tej strasznej sztuki.
Moje dziecko, Mój Skarb to Mała Księżniczka Aleksandra (Ola, Olcia, FasOlcia, Dziaba, Pyzdra).
Skoro mało wiedziałam, to po co zakładam bloga i chcę się mądrzyć?
No jak to po co? Nie znam się... to się wypowiem :-)
Nie wiele wiedziałam o wychowywaniu dzieci, ale trochę się już nauczyłam i wciąż się uczę. Uważam, że jak na tak niedoświadczoną matkę, matkę całkiem zieloną to idzie mi całkiem nieźle...
I chciałabym się z Wami tym dzielić. Chciałabym też uczyć się od Was, wywoływać dyskusje, poznawać i dowiadywać się nowego.
 A poza tym chciałabym pisać i rozmawiać o czymś innym niż dzieci- o Matkach, ich lękach, nadziejach i potrzebach.

Zaczynam!
Jako typowa kobieta i typowa matka mam mało czasu i sama się intensywnie zastanawiam jak często uda mi się wrzucić tu jakąś notkę. Zobaczymy, czas pokaże!
Chętnie napisałabym teraz więcej, ale... słyszę wrażliwym matczynym uchem, że dziecię moje chyba zaczęło się wybudzać z porannej drzemki...